sobota, 31 lipca 2010

Wataha 2010

Na tym zlocie przednio się bawili Zbóje, nie przebił nas nikt w przedstawieniu jakie odwalili Franek, Józek i Fazi. Na drugi dzień dołączył Ekszyn i gdyby nie incydent z "przyjacielską" sąsiednią grupą byłoby git...

niedziela, 25 lipca 2010

Rajd Gm Orawa

W strugach deszczu po mszy w Harkabuzie zjechano się w Spytkowicach pod wyciągiem na małą przekąskę po czym by zakwaterować znajomych z Tarnowa wylądowaliśmy w Sieniawie na festynie jako goście egzotyczni, gdzie było cieekawie...

18.07.2010. Orawski zamek

------------------
W niedzielę tą Ekszyn pokazał jaki jest adekwatny do tego co myśli i widząc nicość zrobił to co mu ostatnio strzela do procka. A my zrobiliśmy se małą wycieczkę do Orawskiego zamku we dwa motorki po dwoje na rumaku tzn Mayki miał Madzie Fazi był atakowany przez piechura którego zabrał z litości bo kolega Ekszyn zabocył co obiecoł. Fajnie by było jako by ten piechur (Jerry) nie podskakiwoł na motorku. Wiecór kolega Ekszyn chcąc się zrehabilitować znowu fundnoł kiełbaski ale Faziemu łapki nie podał :-( . Reasumując było fajnie hehe bo Ekszyn chwalił się że był w Tarnowie napić się redbula ale nie mógł tego jakoś udowodnić :-)))


piątek, 23 lipca 2010

11.07.2010. Zalew Czorsztyński

-----------------
Tego dnia skwar dopisywał dając smak afryki, po lodach Zbóje zbytnio nie mieli pomysłu ka się wypuścić więc popędziliśmy ku wielkiej wodzie ka by była najbliżej, czyli do Czorsztyna. Mayki prowadził i szło mu to dobrze bo trafiliśmy do tego Czorsztyna nawet nie błądząc :-) ale w nim to my się na zwiedzali, ile jest uliczek i jakie długie hehe by wreszcie zaliczyć wjazd gdzie był zakaz. W końcu kto nam zabroni jak się chce to się ma, ale ja nie chciałem tego drugiego czyli kosztów ;-))) . Hehe było se dobre niema co trzeba odwiedzić przyjaciółkę Zbójów bo wyraz był nie zaprzeczalny, gdzie jakoś z tego wybrnęliśmy i heja dalej. Na tamie spotkaliśmy znajomych z Knight Riders z Tarnowa i Mańka z rodziną - pozdrowienia dla wszystkich! W drodze powrotnej Ekszyn zafundował nam kiełbasy a Harnasiowi brakło paliwa, bidok zakochany i się zabocył.. ;-)

czwartek, 8 lipca 2010

Zlot Knight Riders w Popowie

-------------------

W dniach 2,3,4 lipca odbył się czwarty międzynarodowy zlot Knight Raiders w Popowie za Warszawą, którego organizatorem był chapter Warszawski Knight Raiders. Na ten zlot zostaliśmy zaproszeni przez Stanleya z Tarnowa, więc się i stawiliśmy i tutaj na początku chcemy Jemu podziękować oraz organizatorom tego zlotu za miłą atmosferę, wręcz przyjacielskie podejście, wzorowe przygotowanie imprez w których nie zabrakło ciekawych ludzi z którymi można było nawiązać nowe kontakty. W piątek rano wybraliśmy się oczywiście i tak spóźnieni, bo mieliśmy razem lecieć z gm Orawa, ale i tak przed nimi byliśmy na spotkaniu z Knight Riders z Tarnowa przed Warszawą. Warszawę i tak minęliśmy bokiem aby minąć korki. Zlot był okraszony różnymi konkurencjami, dobrą oprawą muzyczną oraz częścią inauguracyjną klubu Knight Raiders. Zbóje się spisali jako tako ..ale wyniesiemy z tego odpowiednią naukę na przyszłość. Extra była parada, która nie tylko że miała kupę kilometrów w wzorowym szyku i w asyście policji, to prowadziła do Wa-wy na plac Zamkowy, gdzie mogliśmy na chwilę pozwiedzać jego okolicę. W niedzielę był dzień powrotu i z "Motomanami" z Tarnowa jechaliśmy do Wa-wy razem, gdzie my Zbóje odbiliśmy do centrum żeby za pomysłem Ekszyna zwiedzić Muzeum Powstania Warszawskiego, wrażenie niesamowite, warto każdemu zwiedzić to miejsce, gdyż jest to historia która niesamowicie wyryła blizny na tym mieście, do dziś może nawet do końca nie zagojone. Po muzeum pognaliśmy tradycyjnie do chałup.
Pozdrowienia dla wszystkich motocyklistów z tego zlotu :-))) no i szerokości i przyczepności życzymy my "Zbóje z gór"

piątek, 2 lipca 2010

27.06.2010. Słowacki Raj

W tą pikną ze słońcem niedzielę spotkalibyśmy się prawie w czasie na rozstaju dróg, ale Ekszyn wychowany pewnie we wojsku nie popuścił pięciu minut i wypalił ku przeznaczeniu. Co zostało to tylko go ganiać w popieprzonym pośpiechu aby dać mu satysfakcje że ktoś za chłopem jesce loto. Wybrali my się w Słowacki Raj aby stwierdzić czy to ło to chodzi z tym edenem. Jechalimy i jechalimy bo Józek Katana jechał ostrożnie i Frankowi też coś pukało w bryce. Byłoby ze hej, gdyby nie pstro pamięć kolegi "andzisana" który zapomnioł wyłącyć motór tak jak czeba i z tego powodu łobarwił tom przygodę w plik czynności umożliwiających łodpał serca żelaznej maszyny. Udało się po godzinie i dzięki Stefanowi (z kraju który nom zafundowoł potop przed wiekami) żelastwo ożyło i w mgnieniu oka się przenieśliśmy z Edenu ku Tatrom. W nagrodę frendziak Andzisan upiuk grila .. hej ;-)))   (sorki za brak fotek które uleciały przy przeprogramowaniu komury, chyba że Andżelika;-) coś podrzuci to wlepimy)